Wielbiciele architektury w Petersburgu mają trudny orzech do zgryzienia. Z jednej strony wszystko to co powstało przez pierwsze – powiedzmy – 200 lat istnienia miasta jest imponujące. Wszystkie barokowe perełki z Pałacem Zimowym, Soborami Smolnym i Nikolskim na czele. Mi akurat barok nie do końca podchodzi, ale dla mnie jest sporo architektury z przełomu XIX i XX wieku – secesyjne cuda – Delikatesy Jenisjejów i Dom Knigi i cała Pietrogradka (tzn Wyspa Pietrogradzka) z kamienicami w różnych stylach z tego okresu. Do tego dużo pięknych zabudowań ceglanych – fabryki, ale też świetny kompleks więzienny (nie wiem czy może być świetny) na wybrzeżu Arsenalnym. XX wiek to czas trudny – duża część miasta została zniszczona w czasie blokady, wybudowano sporo monumentalnych budynków socrealistycznych w czasach stalinowskich- i te jeszcze są spoko (budynki, zdecydowanie nie czasy).
Później jest smutno – budują Chruszczowki czyli najprostsze i dość brzydkie, tanie bloki. Po tym choć wydaje się, że nie może być gorzej przychodzi jeszcze smutniejszy czas – dziki kapitalizm. Jak strąki fasoli wyrastają wielopiętrowe bloki – część z nich o kształtach zachowawczych, a część obficie korzystających z możliwości szkła i stali – powstają więc silosy rakietowe, zamki dla księżniczek, fortece, torty z wisienkami i co tylko ruska dusza zapragnie. Strojne formy ogarniają dzielnice mieszkalne i powoli niestety przedostają się też do centrum. Wszystko to razem z eksplozją prywatnej przedsiębiorczości objawiającą się między innymi w dzikim zawłaszczaniu przestrzeni przez szyldy, neony, diody, wielko i małoformatowe reklamy daje wrażenie zdecydowanego przesytu.
Na szczęście Rosjanie sami dochodzą do wniosku, że coś tu jest nie halo. Pewnie nie wszyscy ale część z tych co to widzi ma akurat możliwość, żeby coś zmienić, bo są jakimś tam oligarchami, gubernatorami czy kimś z podobnej półki. Albo po prostu mają dużo samozaparcia. Tak powstają takie fajne miejsca jak Lofty Etagi czy Nowa Holandia, które są inicjatywą prywatną ale i dziwo i w publicznej sferze zdarzają się perełki. W Moskwie mamy Park Gorkiego a w Petersburgu niedawno odkryto odnowiony budynek należący do Ermitażu – Główny Sztab.
Główny Sztab część budynków, o których każdy turysta będący na Placu Pałacowym (błędnie czasami tłumaczonym jako Dworcowy) myśli “co do cholery mieści się w tych długich na milion kilometrów budynkach w najlepszej lokalizacji w mieście?”. Odpowiedź na to pytanie zbyt długo brzmiała “nic” ktoś podjął więc decyzję i w części budynków utworzono galerię, docelowo mającą prezentować współczesną kolekcję Ermitażu.
Co tu dużo mówić – jest jak nie w rosyjskim muzeum. A raczej w Europie, czy Skandynawii nawet. No to po kolei co my tu mamy:
Wejściowy hol ze stanowiskiem zapewne informacyjnym (jeszcze nie działającym) obowiązkowo z lanego betonu.
Szatnia też z duuużą ilością surowego betonu. Zdaje mi się, że Europie to było trendy klika lat temu, czy jest nadal? Z szatni idziemy nieco na prawo i okazuje się, że to co mieliśmy nad głowami…
… to schody na wielkim zadaszonym dziedzińcu. No i znowu – nie wiem czy to dobra realizacja, czy tak się to powinno zrobić. Ale robi dobre wrażenie. Miło tam, szczególnie jak się przyjeżdża ze “spalnych rajonów”.
Po schodach idziemy na górę i przez wielkie drzwi wchodzimy już do sal ekspozycyjnych. Tam niestety fot robić nie można, ale to już normalne białe w większości ściany, sprytnie przemyślane świetliki i wieeeeelka sala o wysokości na oko 7-8 metrów gdzie można pokazywać wielką sztukę.
Są też miłe zakątki do odpoczynku – o dziwo bez złota i zdobień.
I winda chyba sprowadzana z Europy, sądząc po konieczności objaśniania który guzik odpowiada za które piętro. 1 to pierwsze piętro czyli “2 etaż” (bo parter to w Rosji 1 etaż).
Zawsze miłe dla oka są “okna” pokazujące przeszłość budynku. To dość powszechna praktyka na tzw. zapadzie a tu – nadal coś odkrywczego.
Czy Główny Sztab sprawi, że w mieście zaroi się od ciekawych rekonfiguracji historycznych budynków (których jest tu niemało) zamiast szklanometalowych potworków stojących obok nich albo zamiast nich? Pewnie nie. Ale jednak – coś się zmienia – ludzie, których spotkaliśmy w Głównym Sztabie cieszyli się jak dzieci – patrzcie jakie wielkie schody, a tu jak fajnie zrobione, że cegłę widać. Podobało im się i chcą więcej. Jest nadzieja.