Dawno dawno temu ludzie na terenach dzisiejszej Rosji żyli spokojnym życiem, zajmując się zbieractwem, łowiectwem, rolnictwem i masą innych ciekawych zajęć. Wtem! Pewnego dnia, zdarzyło się coś, co na zawsze odmienić miało dzieje tej krainy, tej części świata a nawet – nie będzie to przesadą – świata całego. Rosjanie (czy może jeszcze nie Rosjanie a ich przodkowie) za sprawą pewnego mnicha co to wygnanym będąc we Włoszech był i tam podpatrzył maszyny do fermentacji nauczyli się wytwarzać wysokoprocentowe alkohole. I choć Wikipedia twierdzi, że nie byli w tym pierwsi to jednak na polu popularyzacji trunku i jego kulturotwórczej roli zasługi mają niewątpliwe.
Zapraszam do Muzeum Wódki w Petersburgu.
A do słuchania coś rosyjskiego.
Muzeum urządzone przy knajpie to generalnie dobry pomysł. Bo i wizyta w knajpie ciekawsze i w muzeum milsza. Muzeum Wódki, o którym mowa to raczej minimuzeum, stworzone, żeby knajpa była bardziej atrakcyjna. Ale zarówno ze względu na muzeum jak i knajpę (świetne, do bólu tradycyjne, proste rosyjskie jedzenie – choć chyba bardziej tu pasuje piękne słowo “jadło”) miejsce jest warte odwiedzin.
Kilka zdjęć i ciekawostek:
Praca doktorska Mendelejewa – o mieszaniu spirytusu z wodą. Jeśli nie wiecie to właśnie Mendelejew opracował recepturę 40% wódy.
Karniaczek z czasów Piotra I. Pojemność zdaje się pół litra, tudzież litr. No dużo w każdym razie. Wypić należało w razie spóźnienia na biesiadę.
Ale nie myślcie, że pijaństwo było chwalone. Było piętnowane. A kto się zapomniał ten był odznaczany takim “medalem” – za pijaństwo.
Menu – konsumpcja możliwa po zwiedzaniu. Wybór duży. W lewym górnym rogu, słabo widoczne ekskluzywne samogony, w tym jeden o mocy 61 procent. Ceny w rublach (10 rubel ok. 1 zł) za 5o ml.
Wódka ekstremalna kiedy ciężko kieliszki złapać. Dla kosmonautów znaczy. Nie wiem czy w płynie czy w żelu.
“Wódki z ZSRR”. Tia, szczególnie ta w środkowym rzędzie po prawo.
Koniec wycieczki. Trudno się pisze o wódzie jak się jej nie pije. Choć przyznam – mam w lodówce ćwiartkę – do jakiegoś przepisu była potrzebna. Nie traktuję wódki jako obiektu romantycznych westchnień – choć pisałem o jej niewątpliwym wpływie kulturotwórczym to jednak uważam, że wóda zrobiła to wiele więcej złego niż dobrego. Ot – tak dydaktycznie będzie dzisiaj, dzień po święcie wódki.