Gdy moja “sopiernica” (konkurentka) wysmażyła od soboty już kilka postów ja dopiero co siadam do następnego w cyklu – widać wprawa w pisaniu
tekstów różnych (którą Agata ma a ja mało raczej) daje przewagę w takich przedsięwzięciach. A niech to!
Nie zniechęcam się lecz i piszę o petersburskich siedliskach, bo czyż one nie bedą o wiele ciekawsze od tego co tam za ocenam, w tym zgniłym
kapitalizmie, co to nie dość, że sam z siebie zgniły to jeszcze w Detroit zmurszał już zupełnie?
Skupmy się zatem na tym, gdzie zdrowy, robotniczy osadnik Petersburski może znaleźć swoją przystań.
1. Siedlisko przedrewolucyjne.
W Polsce mówimy na coś co było bardzo bardzo dawno temu – przedwojenne. A tu jest coś znacznie ważniejszego niż wojna (tyle ich zresztą było) – rewolucja! A zatem jeśli coś ma być naprawdę stare to znaczy, że jest przedrewolucyjne. Ta kategoria siedlisk dzieli się też na kilka podtypów – w dużym uproszczeniu można podzielić ją na XVIII i XIX/XX wiek. Przed osiemnastym wiekiem nie było tu zupełnie nic – przynajmniej na lewym brzegu Newy.

Ale do rzeczy – XVIII wiecznych domów jest tutaj jeszcze dużo, głównie w centrum i na Waśkie. I te domy raczej za dobre nie są – oczywiście splendor i chwała tym co mieszkają w domu ta starym ale klimat miasta, które ma średnią wysokość 3 m.n.p.m i “u nas to 10 miesięcy zima a potem to już tylko lato i lato” nie służy murom – są one często zawilgocone, same zaś mieszkania raczej ciemne, mury grube, co do wielkości mieszkań wypowiedzieć się nie mogę. To raczej dla tych co to ich kręci mieszkanie “ta jak Puszkin”, dla normalnych raczej nie.
Znacznie fajniejsze lokale są z XIX wieku – tu szczególnie Pietrgradka i Waśka. Pięne, bogate kamienice, mieszkań za dużo nie zwiedzałem, ale z tego co widziałem przez okna – na pełnym wypasie – duże pokoje, duże okna, wysoki sufit. No jak w Łodzi prawie 🙂
Ceny też tam podobno najwyższe, chociaż po pobieżynym przeglądzie wychodzi mi, że wyższe na nowe budynki niż na kamienice. Samo zaś miejsce do mieszkania – moim zdaniem najlepsze. Centrum, jeszcze nie tak bardzo zasamochodzone (choć znacznie). Zdarzają się tereny zielone i nie ma takiego natłoku ludzi jak w sypialniach.
2. Domy Stalinowskie
Epoka stalinowska przyniosła światu wiele złych rzeczy, a Petersburgowi przyniosła całkiem niezłe “żylja” (nie wiem jak żyljo przetłumaczyć na polski – miejsce gdzie się żyje chyba). To co w Polsce znamy z Nowej Huty czy Marszałkowskiej w Warszawie tu jest oczywiście bardziej, lepiej, śmielej. W Peterburgu zabudowa z tego okresu (tzn wcześniejsza niż analogi polskie – tutaj Stalin władał wcześniej) jest powszechna na południu miasta – okolice prospektu Moskiewskiego (jakże by inaczej), stacja metro Narwskaja. Shame on me znowu – nie bywałem w tych blokach, ale wydają się dość miłe do mieszkania – na pewno okolice, podwórka są ciągle zielone i przyjazne.
Specyfika tego rodzaju siedlisk – zresztą nie tylko tego – to komunałki. Coś co u nas chyba nigdy się nie przyjęło (i należy za to Bogu dziękować) tu miało się dobrze – i ma do dzisiaj. Komunałka to takie wspólnotowe mieszkanie, można by je skojarzyć z optymistyczną, radosną hipisowską komuną, gdyby to, że jednak ludzie w nich żyjący zazwyczaj nie do końca podzielali hipisowskie podejście do własnej prywatności i wygody. To mieszkanie ze wspólną łazienką i kuchnią na kilka pokojów – w każdym pokoju oddzielne gospodarstwo domowe (dajmy na to – rodzina). Są ludzie, którzy nadal w komunałkach żyją, co więcej – można tu ciągle kupić sobie pokój zamiast mieszkania. Nie wiem jak to wygląda formalnie, ale brzmi słabo.
3. Chruszczowki
Od lat 60ych zaczynają się schody. Schodom tym na imię Chruszczowki. To co w Polsce objawiło się wielką płytą w Rosji przyjęło postać Chruszczowek – najczęściej 5 kondygnacyjnych bloków z prefabrykatów, z ciasnymi mieszkaniami i lichą termoizolacją. Mówicie, że macie krzywe ściany w domu? Wpadnijcie tutaj ocenić kunszt sowieckich budowniczych. W Petersburgu Chruszczowki znajdziemy wszędzie – jeśli wbić cyrkiel w mapę w miescu Admiralicji i zadać mu rozpiętość od 4 do 6 km to wytyczymy w dużym przybliżeniu pas chruszczowek. Bliżej mamy stary Petersburg a dalej już zupełnie kapitalistyczne blokowicha. Dobra, starczy bo nie ma co w Chruszczowkach mieszkać.
4. Blokowy kapitalizm
No i zaczyna się – lata 90te, napierw wielki kryzys a potem eksplozja, Coca-cola, kapitalizm, MTV, zachodnie samochody (one ważne w tej opowieści) Zara, Ikea i ejdż and em. I bloki – lepsze, wyższe, szkalno – jaskrawe. Po całym Piterze – a w zasadzie głównie jego obrzeżach, bo tam jeszcze po dwudziestowiecznej chruszczoizacji i industriaizacji zostało miejsce. Domy rosną naczęściej 25-30 piętrowe, choć są i wyższe jak dość paskudny Aleksander Newski. O tych blokach pisałem już dużo – wszak sam w takim mieszkam. mieszkania w nich są najczęściej bez zarzutu, bardzo chwalę sobie rozpowszechnioną usługę konsjerża – czegoś na styku wywiadowcy, strażnika, informatora i odźwiernego.
Nie jest natomiast ważne to co w bloku, ważne raczej to co poza blokiem. A tam: samochody, samochody, samochody, o trawnik!, samochody, grodznone szkoły, samochody, zdeptane podwórka i coś co park udaje ale nim nie jest bo jakże nazwać parkiem teren z tonącą w wodzie trawie i wsadzonymi tyczkami co to robią za drzewa. Co tu dużo mówić – otoczenie wielu petersburskich współczesnych blokowisk jest naprawdę liche. Nawet nowe, teraz budowane kwartały mają malutkie podwórka, z super wypasionymi placami zabaw, ale te place zabaw zupełnie nie wynagradzają samochodowej zbrodni jaką zafundowali mieszkańcom projektanci.

To nie jest tak, że miłych miejsc nie ma – są często wokół fajowskie parki, są jakieś dzikie lasy, a place zabaw są naprawdę odlotowe, ale do wyobraźni rosyjskich deweloperów na razie jeszcze nie przebija się myśl, żeby miejsce zamieszkania – to co najbliżej bloku – też uczynić przyjemnym. Zmienia się to. Powoli, ale się zmienia. Niestety podejście takie, żeby jak najwięcej mieszkańców upchać na metr kwadratowy będzie zmorą tego miasta jeszcze długo.
Poza tymi typami siedlisk mamy jeszcze upragniony zagorod – dom za miastem – dla wielu szczyt marzeń – koniecznie za wysokim płotem, aby nikt nie zobaczył. mamy też wyspy luksusu – jak domy na Krestowskim Ostrowie z przystanią jachtową, chłodzoną przechowalnią futer i myjnią dla samochodu co wieczór. Ale to już temat na zupełnie inną historię.
