Rosjanie są gościnni. Lubią gościć. Dają jedzenie, dają lokum (często zdarzało mi się spać w mieszkaniach ludzi, których nie widziałem nawet – akurat wyjechali i nie mieli nic przeciwko).
Co innego państwo rosyjskie. Państwo albo nie chce gościć, albo mu się nie udaje.
Przez chwilę pobiegniemy krętymi ścieżkami przez świat absurdów. Nie pozostanie nic innego jak taki komentarz:
Ale kiedy zagubicie się w gąszczu absurdu pamiętajcie o jednym – to nie jest bezcelowe. Wszystkie procedury, decyzje, papiery mają cel – masz znać swoje miejsce w szeregu. Na górze jest władza a ty obywatelu (czy tam gościu) jesteś od niej zależny. I to ty jesteś dla urzędu, nie urząd dla Ciebie. Tak było w Rosji od zawsze i chyba jeszcze będzie. Samych Rosjan też to irytuje ale oni obrośli grubą warstwą pancerza i już ich to prostu nie rusza – za dużo razy od ściany się odbili. Nieznane są jednak wyroki boskie i kto wie – być może i to się zmieni. W końcu w Rosji jednego można być pewnym – że niczego nie można być pewnym 🙂
A jak ustawianie w szeregu wygląda na przykładzie przyjazdu do Rosji?
Po pierwsze potrzebna jest Ci wiza.
Najpopularniejsza wiza – turystyczna – kosztuje 35 euro opłaty konsularnej + 25 euro opłaty “za obsługę” (to taki dodatkowy podatek dla wprowadzonej niedawno instytucji – centrum wizowego co to ma Polakom ułatwiać dostawanie wiz). Tylko – nie można sobie jechać tak po prostu – ktoś musi Was zaprosić. Jak turystycznie – to zaprasza hotel. W praktyce – zaproszenia są całkowicie fejkowe, wystawiają je zaprzyjaźnione z polskimi agencjami hotele w różnych miejscach kraju (moje wizy mają zaproszenia z Moskwy i Irkucka, choć w życiu bliżej niż 700 km od tych miejsc nie byłem 🙂 Zaproszenie oczywiście swoje kosztuje. Do tego jeszcze ubezpieczenie medyczne – oczywiście takie, które Rosja aprobuje (czy działa – nigdy nie sprawdzałem). Wizę można dostać teoretycznie na miesiąc – ale praktycznie to zależy od nastroju pań z konsulatu/fazy księżyca/sytuacji biomet – wybierz co wolisz. Obecnie na przykład można dostać wizę 3 tygodniową, choć w 2010 dostaliśmy bez problemu 30 dniową. Skąd wiedzieć na ile dni aplikować, żeby nie odrzucili? Można próbować dzwonić do centrum wizowego, tylko tam mogą powiedzieć coś co się w konsulacie nie sprawdzi. Można też dzwonić do konsulatu ale tam ciężko się dodzwonić. Rozwiązanie najlepsze – zlecić to profesjonalistom – komuś, kto zna temat. Ja polecam Wilejkę.
Trochę więcej zabawy jest z wizą prywatną. Jest taka opcja, można dostać wizę prywatną – znaczy już nie jesteś turystą, nie będziesz chodzić po Ermitażu, tylko jedziesz dajmy na to do ukochanej. Czy do żony – dla Federacji Rosyjskiej w zasadzie bez znaczenia. Rosjanin/Rosjanka, która Cię zaprasza musi teraz odbyć swoje rytuały urzędowe – sprawić, żeby jego/jej zaproszenie nabrało mocy. I tu uwaga – w Rosji część spraw urzędowych można załatwić przez internet. To jest jaskółka cywilizacji, która do Polski jeszcze nie doleciała. Co należy zrobić – należy się przez internet zarejestrować, wypełnić kilkunastostronicowy formularz – a w formularzu tym pytają o wszystko. Trzeba tam na przykład całe swoje CV przeklepać (znaczy tego kto zaprasza). Formularz wypełniony, klikasz ok, czekasz na odpowiedź. Odpowiedź przychodzi (tzn nie przychodzi – sam sprawdzasz w systemie, bo powiadomienia mail niby działają, ale nie działają) – dni zostały źle policzone. Rypnąłeś się w wyliczeniach dni o jeden – urzędnik nie poprawi, poprawić sam musisz. Liczysz, dajesz do sprawdzenia rodzinie, na palcach, na liczydle – chyba dobrze będzie. Klikasz ok, czekasz na odpowiedź. Odpowiedź przychodzi po kilku dniach – No niestety, nie uda się, nie załączyłeś listu gwarancyjnego i zaświadczenia o dochodach. A że nikt nigdzie o tym w formularzu nie pisał? A to obywatel nie wie, że trzeba? Jak to było – nieznajomość prawa nie zwalnia z obowiązku jego przestrzegania! Rosjanin więc stara się w pracy o owo zaświadczenie (jeśli jego oficjalne dochody w ogóle pozwalają na zdobycie takiego – powszechną praktyką jest dawanie sporej części pensji w kopercie). Zaświadczenie jest, ale…. nie ma gdzie go załączyć. Dzwoni się więc do pomocy technicznej a tam beztrosko odpowiadają – no tak, to taki błąd nasz, pan/pani nam prześle mailem… No to już chyba wszystko. Napisali – jest ok, przyjrzymy się teraz temu uważnie, damy odpowiedź 3 sierpnia. Koło 5 sierpnia odpowiedź przychodzi – udało się! Innostraniec przyjechać może! Jeszcze tylko zapłacić 500 rubli, zaproszenie odebrać osobiście, przesłać zaproszenie do Polski (w ambasadzie w Polsce trzeba pokazać oczywiście oryginał) i już można wizę robić. Proste, prawda?
[youtube=http://www.youtube.com/watch?v=hsPY9s1vVSE]
No, ale to dopiero początek – Jak chcesz w Rosji żyć dłużej to wizowanie jest lichym preludium do biurokratycznej symfonii. O tym będzie później.
p.s. Dla porównania – Rosjanie w zasadzie bez problemu dostają wizę fińską. Kosztuje koło 40 euro, jest wielokrotna (rosyjska dla Polaków – jednokrotna), wydawana na rok i ważna na całe Schengen. W Finlandii trzeba się pojawić raz na jakiś czas, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby na jej podstawie podróżować po całym Eurosojuzie (wcale nie trzeba startować w Finlandii).