To moja pierwsza zima w Rosji. Choć nie pierwszy raz jestem tu zimą. Zamierzam przetrwać. Ale do tego potrzebna jest wiedza – a wiedzą warto się dzielić, żeby przetrwało nas więcej.
Należą się jeszcze moim czytelnikom (a jest ich milijony…) przeprosiny, że się zaniedbuję z blogowaniem. Powód jest taki, że najpierw bawiłem w Ojczyźnie i nie było tematu a teraz bawię w Rosji i tematów jest aż nadto ale czasu nie bardzo. Zacząłem pracować – a praca tu to nie przelewki. O tym będzie później tymczasem:
Zima pierwszy raz uderzyła w Petersburgu jakoś w październiku. W porę zmieniliśmy opony w samochodzie a ona tymczasem oddaliła się na z góry upatrzone pozycje aby przypuścić atak z “siłą wodospadu” jak głosiła reklama. Czym się różni zima tutaj od zimy w Polsce?
Ot tym:
– Jest ciemno. I to boli chyba najbardziej. Powie ktoś – w Polsce tyż ciemno. No tak. Tylko tu słońce zachodzi trochę później niż w Polsce – około 17-18, ale wstaje o porze – jak to mówią – pogańskiej – koło 10.20. To znaczy jeśli idziesz do pracy na 10 i pracujesz w miejscu gdzie za bardzo nie ma okien szanse na życiodajne promieniowanie masz tylko na przerwie obiedniej, chyba, że palisz to szanse masz większe. Zresztą – nawet jak to słońce wstanie to i tak nieśmiało – znaczy nisko wisi i za dużo światła nie daje. Dobrze, że światło jet w ludziach!
– Jest zimno. Bywa zimno bardziej, bywa trochę mniej, generalnie jednak z wielkiego kontynentu zawiewa tu mrożone powietrze i za bardzo nie pomaga to, że jest blisko do morza i klimat powinien być łagodniejszy. Co robić, żeby zimno przetrwać – chodzić w futrze. Futro ma tu chyba każda kobieta. Jest idealnym połączeniem ruskiego stylu z zupełnie praktyczną kwestią – nic tak jak futro nie grzeje.
– Jest śnieg. Dużo śniegu. Wiele warstw. Leży długo. Jak przez kilka dni nie ruszasz się samochodem to potem trzeba czekać do wiosny. Drogi też są odśnieżane tylko wybiórczo. Na osiedlowych dróżkach tworzą się lodowe koleiny, a samochody parkują w jeszcze dziwniejszych niż zwykle konfiguracjach. Dlatego też:
– Opony samochodowe mają metalowe kolce. Są one obowiązkowe i jak widać przydatne. Ot, ciekawostka.
– Newa zamarza. Reszta rzek też. Wiedzieć Wam trzeba, że Newa to spora rzeka. I są tacy co po niej gnają w ten czas rowerem.
– Nie ma świąt. To znaczy i są i ich nie ma. Są w marketach, gazetach i wszędzie tam, gdzie jest coś do sprzedania. Pod tym względem niczym się od polskich nie różnią – ta sama symbolika, te same Mikołaje, ta sama ciężarówka Coca-Coli. 24-25-26 grudnia to jednak zwykłe dni robocze. Święto jest za to w Nowy Rok – wtedy odbywa się rodzinna kolacja (moim zdaniem to taka przeniesiona wigilia) – i kolacja taka trwa powiedzmy z 8 godzin. Później – na początku stycznia są jeszcze święta prawosławne, ale mało osób je jakoś szczególnie celebruje.
Ja mam plan taki, żeby święta se zrobić trzy razy – i normalnie w Boże Narodzenie i w Nowy Rok i jeszcze w prawosławne Boże Narodzenie. A co. Są powody do radości.
Ot choćby takie, że na multistacji Sennaya/Sadowaja/Spaskaja grają znajome melodie:
dźwięk:
obraz: