To trzecia zima w Petersburgu. Pierwsza była ciężka. Druga skłoniła mnie do opracowania zimowopetersburskich lajfahaków. A teraz jest trzecia – przycisnęła srodze, więc kilka słów o tym, co warto robić zimą.
[mks_icon icon=”fa-sun-o” color=”#dd3333″ type=”fa”] Obserwacja zjawisk meteorologicznych.
Niebo w Petersburgu jest niezwykłe. Wciskać wam będą, że takie romantyczne, że nie dziwne, że tu Puszkin pisał bo – och jakie piękne. Przez większą część roku to raczej ściema bo niebo ma po prostu wiele odcieni szarości (jak śpiewał Kazimierz: od czerni do białości), ale zimą….zimą jest ekstra. Po pierwsze niebo bywa złote, bywa purpurowe, chmury na nim płoną i naprawdę marne me słowa nie oddadzą tego, że piękne to niebo jest. Na niebie zimowym trafiają się kłęby pary z kominów różnych i one też są podświetlane i też wyglądają dobrze. Ale najfajniejsze są rzeczy, które zdarzają się raz na czas jakiś jak na przykład zjawisko “halo”. Dzięki odbiciu promieni przez kryształki lodu w powietrzu widzimy słońce a wokół niego aureolę – często po bokach słońca mamy też jasne odblaski – tzw. słońca pozorne. No i wygląda to jakby się wylądowało na innej planecie a przynajmniej uczestniczyło w grze o amerykańskich nastolatkach.
[mks_icon icon=”fa-paw” color=”#dd3333″ type=”fa”] Spacer po zamarzniętych akwenach.
Zimą otwierają się nowe spacerowe możliwości. Na chwilę odpuszczamy pobliskie lasy, przyjemne parki i mniej znane dzielnice – idziemy na lód. Już przejście się po Newie jest doznaniem intensywnym, ale w zanadrzu czeka królowa zimowych wycieczek – spacer po Zatoce Fińskiej (uwaga geograficzna – chodzi bardziej o część Zatoki Fińskiej zwaną Zatoką Newską albo Kronsztadzką – czyli to co jest “wewnątrz” grobli po której poprowadzona jest obwodnica – KAD). O ile Bałtyk jako całość zamarza raczej rzadko to wschodni kraniec Zatoki Fińskiej – Zatoka Newska – zamarza raczej często, raczej na długo i raczej solidnie.

Mój cel na tą zimę: dotrzeć pieszo do fortu Totleben. 6 km od brzegu. Napalam się i mam nadzieję, że się uda.
[mks_icon icon=”fa-anchor” color=”#dd3333″ type=”fa”] Zimowy rejs.
Ciekawą opcją jest też wyrwanie się na chwilę z zimowej stolicy, aby pobawić (jak to się tu mówi – potusować) w stolicy europejskiej – w Helsinkach na przykład, do wyboru też Tallin i Sztokholm. O rejsie napisze jeszcze trochę więcej, ale nasz miał kilka niezaprzeczalnych zalet:
- w Helsinkach było aż -10 stopni – w porównaniu do Pitera czuliśmy się jak w ciepłych krajach
- na statku karmią przyjemnie
- siedzenie w saunie na 2-im pokładzie – gdzieś w w okolicy linii wody, albo pod nią nawet i słuchanie fal obijających się o kadłub jest niezapomniane
- wyjście na 10 i 11 pokład – odkryte pokłady na górze statku przy – 20 stopniach (tyle było w czasie wyjścia z Petersburga) to też świetna rzecz – nikogo prawie tam nie ma, wokół lód, inne statki, śnieg, mróz – bardziej jest jak na Arktyce niż na imprezowym ruskim promie.
- No i w Helsinkach też już kiedyś pisałem, wszystko aktualne.
Poza tymi propozycjami jest tu dużo innych zimowych rozrywek – choćby popularna rybałka, trochę tras dla narciarzy biegowych, zimowa bania i dużo dużo więcej. Przyjeżdżajcie.
p.s. Obrazek na górze to Helsinki, a nie Petersburg.