Do czytania polecamy muzykę cerkiewną. Na przykład taką. (rozkręca się długo ale warto czekać)
Dawno temu widziałem ślub w cerkwi po raz pierwszy. Było to w Sewastopolu, w cerkwi położonej malowniczo nad Morzem Czarnym, wśród ruin rzymskiego miasta Chersonez. Zobaczyłem korony nad głowami młodych, usłyszałem chór i pomyślałem, że chętnie zobaczyłbym to raz jeszcze. Udało się kilka lat później, a ślub ten miałem okazję oglądać niejako od wewnątrz.
Trzeba Wam wiedzieć, że ślub w Rosji to sprawa zgoła inna niż ślub w Polsce.
Po pierwsze – bardzo mało par w tym kraju decyduje się na ślub w cerkwi (tudzież kościele). Dzieje się tak z kilku powodów. Weźmy na przykład kwestie praktyczne – między Cerkwią a Rosją nie działa umowa konkordatowa (czy też jej odpowiednik), która sprawiałby, że ślub w cerkwi jest ważny też w strukturach państwowych. Co więcej – jeśli chce się zawrzeć ślub w cerkwi to trzeba do owej cerkwi przyjść z urzędowym świadectwem ślubu co może utrudniać logistykę (Rosjanie załatwiają to jednego dnia, ale w moim wypadku trzeba było podzielić ślub cywilny od cerkiewnego). Znacznie bardziej istotnym powodem jest po prostu mniejsza religijność społeczeństwa. Takie na przykład badania mówią, że tylko 26 % Rosjan wierzy w zmartwychwstanie. Trudno się temu dziwić biorąc pod uwagę dwudziestowieczną historię tego kraju – tam jednak wiara tępiona była dużo bardziej radykalnie – rzućcie okiem choćby na te plakaty. Skutek jest taki, że ślub w cerkwi biorą Ci, którym naprawdę zależy. Czy to lepsze niż sytuacja polska (w której ciągle większość decyduje się na ślub kościelny, ale tylko część uważa to za coś więcej niż kulturowy obowiązek) tego nie wiem.
Po drugie – w moim wypadku sytuację komplikował fakt, że ja jestem katolikiem, a moja żona (a wtedy narzeczona) wyznaje prawosławie. Mamy więc do czynienia (już na szczęście mamy!) z małżeństwem mieszanym. Starałem się zgłębić co to właściwie dla mnie i dla Kościoła oznacza, dużo się dowiedziałem, ale do wiedzy eksperckiej mi ciągle daleko. W każdym razie:
– małżeństwo mieszane to małżeństwo między katolikiem a osobą ochrzczoną nie będącą katolikiem (czyli chrześcijaninem – niekatolikiem)
– Kościół Katolicki uważa (i formułuje to w Katechiźmie), że takie małżeństwo jest ważne i może być dobrym związkiem, ale jest też narażone na większe trudności
– sprawa wychowania potomstwa jest dość niejasna – strona prawosławna wymaga oświadczenia, że dzieci będą wychowywane w wierze prawosławnej (aczkolwiek wymaga tego od strony prawosławnej – ode mnie nikt takiej deklaracji nie żądał), strona katolicka zaś … wymaga tego samego, ale jest to sformułowane łagodniej – katolik musi zadeklarować się, że zrobi wszystko, żeby dzieci wychować w wierze katolickiej. W praktyce księża obu wyznań podchodzą do tego z mądrością i nie naciskają (ja się nie spotkałem). W tym kontekście ciekawy jest zwyczaj z Kresów, gdzie takich małżeństw było dużo – tam chłopcy przejmowali wiarę po ojcu a dziewczynki po mamie. Jak działały takie rodziny – to kwestia interesująca.
– aby związek był ważny stronie katolickiej potrzebna jest zgoda biskupa – teoretycznie tylko formalność, praktycznie bywa dość trudna do załatwienia.
Po trzecie wreszcie – ślub w cerkwi to naprawdę piękna sprawa. Pewnie dla każdego, kto na ślubie gra pierwszoplanową role ślub to niesamowita sprawa. W symbolice kolorów w malarstwie ikonowym złoty to “kolor ponad kolorami, symbol Boskiej, niedostępnej światłości”. Więc złota jest dużo. Na ścianach, na ikonach, na ikonostasie, na kandelabrach, suficie i szatach duchownych. Nie tylko złoto ma zbliżać do Boga, także śpiew. Większa część liturgii jest śpiewana – przez kapłanów, diakonów i chór. I nie potrzeba już organów, nie potrzeba nagłośnienia. Z moich pobieżnych obserwacji wynika, że w każdej cerkwi jest diakon o posturze słusznej i głosie zdolnym niszczyć mury – tak było i tutaj. Diakon śpiewał, chór odpowiadał. Sam tekst liturgii jest bardzo mocno skoncentrowany na małżonkach modlitwie za nich. Składa się z dwóch części – zaręczyn i zaślubin. W czasie zaręczyn kapłan nakłada młodym obrączki – kobiecie obrączkę mężczyzny, mężczyźnie – tą kobiety. Dopiero później trafiają one na swoje miejsce. W czasie obrzędu zaślubin najbardziej spektakularne są oczywiście korony – małżonkowie są koronowani dla siebie nawzajem – znaczy to nie mniej nie więcej a tyle, że moja żona jest moją królową :). Korony nad głowami małżonków trzymają świadkowie – młodzi w tym czasie czują na włosach, jak mięśnie świadków słabną a korony są niżej i niżej. Po obrzędzie koronowania błogosławione są ikony – osobiste ikony męża i żony, które od tej pory będą ich strzec. Na koniec kapłan rozmawia z młodymi – to było bardzo miła rozmowa, nie tylko życzenia, ale w zasadzie skrócona homilia, wygłaszana tylko do nas.
Nie napiszę, że polecam ślub w cerkwi każdemu. Ale jeśli życie sprawi, że będziecie mieli okazję być na takim ślubie – w roli głównej, drugoplanowej czy statysty – to nie bójcie się. Jest dobrze.
p.s. przepraszam za nieścisłości teologiczne jeśli takowe są. Jak pisałem – ekspertem nie jestem.