Na mieszkańca Petersburga czeka wiele niebezpieczeństw. A to zimno, a to sople lecą, a to SUVy czy też Tesla (dzisiaj pod blokiem była!) przejechać może. Jednym ze smutniejszych niebezpieczeństw jest natomiast popadnięcie w marazm i niechęć ogólną. Przychodzi często zimą. I czasem mija wiosną. Objawia się tym, że jakoś tak mniej się chce starać o powodzenie swoich projektów. Że jakoś tak chce się herbatę pić i seriale kolejne trzepać zamiast maile pisać i koncepcje do szuflady. Niestety dopadło to Petersburskiego. Bo z blogami to jest tak, że na początku się chce, potem się okazuje że jednak nie dostaje się Pulitzera i do TVN czy tam Rossii 1 nie zapraszają (a jeno do kanału Sankt Petersburg), że pisanie to jednak dużo czasu zajmuje i chce się, żeby wpisy były coraz lepsze a te co – w naszych oczach – takimi nie są lądują w czyśćcu komputerowym (u mnie pliki txt w folderze Petersburski). Tematy się jakby wyczerpują, pustka jakaś w głowie jest a potem jak się długo nie pisało to już nie wiadomo jak zacząć bo to jak zaczynać od początku.
[mks_separator style=”dotted” height=”2″]
Co należy zrobić? Pomyślmy nad wariantami:
1) Można zacząć pisać o polityce i międzynarodowych stosunkach. No bo w lajfstajlu to za dużo się nie dzieje, ale tu – a jakże! Jest szansa na czytelników oraz na nowe napady na stronę, być może na zainteresowanie tych co to się ich zainteresowania unika. Odpada.
2) Nowy projekt. Nie idzie z jednym – spróbować z drugim. Plusy – będzie (prawdopodobnie) – nowy entuznajzm, przez jakiś czas wystarczy go do pisania. Być może. Ryzyko – blog jako taki już zupełnie przepadnie w odmętach Newy. Rozwiązanie: projekt blisko związany z blogiem, ale jednak troszkę (troszeczkę, trochuńkę) inny, sam w sobie żyjący. Dobry pomysł!
3) Zobowiązać się do czegoś przed kimś więcej niż przed samym sobą. Na przykład założyć się. Albo zapisać do jakiegoś projektu, że jak się nie napisze wpisu to zabierają meble z domu na rzecz biednych. To jest to! Ale w moim wariancie – motywować będzie półemigrantka za ocean. Stay tuned!
4) Można skrócić wpisy. Bo po co tyle pisać. I tak długich nikt nie czyta. Ale Ale! – kto z sensem próbował napisać coś w krótkiej formie i mu się udało niech pierwszy rzuci kamień. Gdyż nieproste to. Ale spróbować można.
5) Obniżyć wymagania. Czyli – jak piszę ten tekst to nie wydaje mi się, że tak aż bardzo jest ważny dla ludzkości. Ale może jestem w błędzie. Bo może jest ważny – na wszelki wypadek opublikuję jednak. Tak zrobię.
6) Zmienić skórkę na wordpressie. Jakiś bloger mówił, że to pomaga bo się chce oglądać wpisy w nowej skórce. A skórki teraz takie piękne, takie piękne! Ale raczej jeszcze nie.
[mks_separator style=”dotted” height=”2″]
Wiosna nadeszła. Głowa znowu pomysłami kipi. Los przyniósł mi pracę w domu, trochę więcej czasu (2 godzinny dziennie na metro oszczędzam) teoretycznie więc coś z powyższego może się udać. Ale wiecie jak to w pracy zdalnej – cały czas wydaje się, że coś jeszcze powinno się zrobić i się za bloga nie zabiera bo blog pieniądza nie rodzi. Trzymajcie kciuki za mnie a ja trzymam za Was – nie poddawajcie się w projektach co długo trwają – takie podobno z każdą chwilą na wartości zyskują i odpłacą się kiedyś splendorem i profitami rozmaitymi z satysfakcją wewnętrzną włącznie.