
Pierwszy raz w życiu poczułem, że wydarzenia gdzieś hen hen daleko, pod płaskim szczytem Czatyr-Dahu mogą wpłynąć na moje życie w sposób bardzo bezpośredni. Na serio rozważałem co się stanie jak rzeczywiście wojna wybuchnie. Co będzie jak mój kraj znajdzie się formalnie w stanie wojny z krajem mojej żony (i poniekąd – też moim). Czy dostanę wizę i czy cofną mi prawo do tymczasowego pobytu. Czy pracę znalazłbym. Na fejsie pytają czy jest w Łodzi coś rosyjskiego pod czym można by protestować – odpowiadam, że je jestem. W Gdańsku jedziemy tramwajem z innym łódzkim emigrantem i zastanawiamy się na ile nasze rozmowy są podobne do tych z lata 1939.
Trzeba więc coś napisać o Ukrainie. Geografię polityczną na studiach miałem i lubiłem, ale nie czuję się kompetentny, żeby prawić jakieś analizy, których zresztą teraz w mediach na pęczki.

Interesujące dla mnie natomiast było to, jak temat krymski pokazują media dla “jeszcze nowszych ruskich” (termin autorski, określający rosyjskich sytych hipsterów, w analogii do “nowych ruskich” – rosyjskich sytych, ale nie hipsterów). Myślałem – te media nie wezmą tego wcale, piszą przecież o lajfstajlu, co tam będą takie “mało sexi” tematy jak polityka ruszać. A jednak. Piszą a to zdanie wydaje mi się dość reprezentatywne – bo ani nie są to opozycjoniści zaangażowani bezpośrednio w politykę i walkę z systemem, ani jego zagorzali zwolennicy – ot po prostu ludzie, którzy chcą żyć w ładnym mieście, realizować swoje plany, mieć gdzie kupić iPhone, co by ogarnąć Instagram (wcale nie fejsa – fejs tu nie popularny) i Raybany co by białe noce nie raziły. W moim rozumowaniu ta grupa reprezentuje rosyjski “środek”.
No to popaczmy co piszą.

Afisha (a w zasadzie afishowy serwis Gorod – Miasto) w swoim dobrym stylu zapodaje artykuł “Dziennikarze, pisarze, politolodzy o sytuacji z Krymem, nacjonaliźmie i schizofrenii“. Wybierają wypowiedzi 20 ludzi co to się znają na rzeczy.
Stanisław Bielikowski, politolog: Z kolegami zdiagnozowaliśmy u Putina schizofrenię. Putin bał się, że w czasie Olimpiady nastąpi epicki fail (innymi słowy: totalna klapa). To się nie stało, więc uwierzył, że teraz może wszystko.
Nadieżda Tołokonnikowa, Pussy Riot: Na Ukrainie wiece za, wiece przeciw, wiece w ogóle. Każdy się zbiera, bierze udział, chce decydować. A u nas – nic. Wszyscy jak umarli.
Andriej Loszak, dziennikarz: 90 procent Rosjan uznało, że Berkut postępował prawidłowo. 30% – że mógł bardziej zdecydowanie. Co dzieje się z rozpasanym gopnikiem, jeśli nikt mu nie da po mordzie? On chce iść i bić się.
Iwan Dawidow, slon.ru : Wszyscy, którzy lajkujecie, co was tak cieszy? To, że na Ukrainie zabiją Ruskich i Ukraińców? To, że w razie sukcesu operacji będziemy z naszego budżetu karmić jeszcze kilka słabszych regionów? Czy to, że nas – wszystkich, nie tylko Putina -przestaną puszczać do Europy? Może to, że staniemy się dla świata wielką Koreą Północną, albo, że połowa mieszkańców sąsiedniego kraju będzie nas nienawidzieć? Co osobiście jest dla was ważne w wielkim sukcesie geopolitycznym Rosji?
Patriarcha Kirył: Nie wolno dopuścić do zabijania ludzi na terenie drogiej mojemu sercu Ukrainy. Ci, którzy mają władzę powinni nie dopuścić do przemocy i bezprawia. Naród ukraiński powinien sam decydować o swojej przyszłości.
Alfred Koch, polityk, pisarz: Co znaczy Krym nasz/nie nasz? U nas już Rosja nie nasza a ich – kremlowskich. A oni – kremlowskie pacany na pewno nie nasi.
Gleb Pawłowski, politolog: Główny paradoks: wszytskie korzyści z konfliktu będzie miała Ukraina. Włączając federalizację – realną, o której my tylko marzymy.
Warto poczytać też całe wypowiedzi, po rosyjsku, ale czcionka dobra, łatwo się czyta 🙂

Bardziej lajfstajlowo pisze zaś The Village:
O muzyku, który protestuje przeciw wykorzystaniu jego utworu do ilustracji relacji z Krymu przez kanał Rossiya 24.
O tym, że berkutowcy mogą wkrótce zacząć pracę w policji w Moskwie i Petersburgu.
O mieszkańcach Krymu – Rosjanach, którzy nie są jednogłośni w ocenie sytuacji.
Czyli nie dotykają tematu bezpośrednio, ale jednak nie milczą.

Rosjanie mają więc teraz problem – z jednej strony kochają swoją ojczyznę, są z niej dumni i czują swego rodzaju wyższość nad “zgniłym zachodem”. Zdarza mi się z nimi zgadzać i czuć podobnie. Z drugiej strony w takich sytuacjach to po prostu wstyd im za rządzących. I tu też trudno się nie zgodzić. Tym samym nawołuję do tego aby nie siać bez namysłu rusofobii. Bo Rosjanie to fajni ludzie.
Zdjęcia pochodzą z wyprawy XV Łódzkiej Drużyny Wędrowników w 2007 roku. Autorzy: ja, Paweł Przymusiała, Tytus Marzec, Maciek Zasadziński, Marysia Szymankiewicz (wtedy Broniewska).