Pierwszy raz do tego muzeum chciałem trafić prawie sześć lat temu – w 2010 roku. W naszej wiekopomnej wyprawie zatrzymaliśmy się na trzy dni w Petersburgu, jak się okazało później brzemienne w skutki dla mnie przynajmniej te dni były.
Wtedy właśnie spaliśmy w hostelu All Seasons, niedaleko Parku Pobiedy i patrząc co tam ciekawego mamy wokół zobaczyliśmy Muzeum Kolei. Gorąco było okrutnie strasznie a na domiar złego nie wpuścili nas do środka – nie wiem w sumie nawet dlaczego.
Byliśmy niezadowoleni.
I musiałem czekać aż do wczoraj aby w końcu dostać się do tego miejsca, gdzie każdy fan steampunka i techniki w każdej postaci przeżyje to co na lokomotywach przeżywał Witkacy, albo chociaż lekką nutkę zadowolenia.
Muzeum samo w sobie niepozorne – ot trzy perony za Dworcem Warszawskim, ale co na tych peronach! Wita miły pan wąsacz a potem już tylko lokomotywy, wagony, dźwigi, drezyny, rakiety.
Są przepiękne. A z tyłu rakieta. Ale o tym później.
Czułem w trzewiach jak ta para kiedyś z nich buchała.
We wszystkich filmach fantastycznych z pociągami są takie właśnie lokomotywy. Ja myślałem, że one w tych filmach są takie naciągane, żeby były bardziej steampunk, ale nie, one takie są naprawdę.
A ta to już zupełnie. Jak Emmeta Browna.
I jeszcze wagonik sypialny. Ciekawe jaki był w środku.
Ale są też takie. Futurystyczne lekko – to z Rumunii z lat 30ych.
I takie jakieś ciągniki z piekła rodem.
Czy takie elektrowozy. No niby zwykłe, ale ciągle coś w nich jest.
No i nie zapominajmy – to Rosja, muszą być armaty. Zadanie – znajdź pozującą panią.
O – tu widać pozującą panią.
I na koniec hit – rakieta. Pan opowiadał o niej dzieciom: – było takich 12. Jeździły po całym kraju i udawały lodówki. A jeśli co – można było wystrzelić.
dzieci pytają: – A w kogo można było wystrzelić? w Niemców? – Nie no, raczej Amerykanów? – No a wystrzelili? – Nie no, nie wystrzelili. – A czemu, a czemu? – No bo tego nie powinno się wystrzeliwać w ogóle.
A tu jeszcze tabliczka z info jakby ktoś potrzebował.